Tygodniówka Siwca – 14.
Ostatni dzień tygodnia, więc i ostatnia chwila, aby nie przegapić napisania Tygodniówki.
Dzisiaj trochę o rozwijaniu duchowych przeżyć. Duchowe przeżywanie – zacznę od tego, że nie końca pasuje mi to określenie, ale nie potrafię znaleźć innego, żeby było zrozumiałe, o co mi chodzi.
W kraju, w którym każdy mówi ci, jak masz żyć, trudno jest odnaleźć właściwą duchową ścieżkę. Można oczywiście pokornie pochylić łeb nad słowami płynącymi z ust największych doradców duchowych i chłonąć absolutnie wszystko, co rozkażą. Sprawa jest o tyle poważna, że to przecież właśnie oni troszczą się o nasze życie – tyle, że nie to, które jest TU i TERAZ, ale właśnie to, które dopiero nastąpi. To na tzw „innym” świecie. Wiadomo, wszystko poparte na księgach, jedynych prawdach i oczywiście finansowym utrzymywaniu głosicieli pocieszenia.
Jakoś nie specjalnie mam do nich zaufanie, szczególnie obserwując ludzi, zaślepionych pięknymi słowami, którzy zdaje mi się po drodze utracili jakiś pierwiastek indywidualnego jestestwa. Nie wierzę, że jesteśmy zaledwie ziarnkami piasku, rzuconymi do przydrożnego rynsztoka, które przy większych ulewach spływają pod ziemię. Jesteśmy i przemijamy, to oczywistość, jednak ta oczywistość nie powinna być aż tak bezsensowna.
Na pewno nie chce być ignorantem.
Raczej trzymam się od kościoła z daleka. Znalazłem jednak, a właściwie znaleźliśmy z żoną sposób na można by nazwać – duchowe spędzenie czasu. To wcale to nie oznacza, że np. tłukę dzieciom do głowy różne rzeczy, w taki sam sposób, jak robią to wyżej wymienieni doradcy. Naszym cotygodniowym rytuałem i to bez względu na pogodę! – jest coniedzielny spacer. Coś bardzo prostego, wręcz banalnego, ale systematycznego i obowiązkowego. Można się domyślić, że dzieciaki nie mają nic przeciwko. Perspektywa takiego spędzenia czasu w perspektywie godziny spędzonej w chłodnych murach, słuchając monotonnego głosu księdza, jest o wiele bardziej atrakcyjna. Sucha Beskidzka, to bardzo małe miasteczko, ale mamy tutaj lasy, pagórki, rzeki, łąki, ścieżki, rynek z fontanną, szare ulice, chodniki w równo ułożonej kostce i około dziesięć tysięcy mieszkańców. Innymi słowy wszystko, co potrzebne w jednym miejscu. To czasami pozwala nam się zastanowić i rozmawiać o niczym oraz wszystkim, co nas otacza. O wszystkim, z czym mamy i będziemy mieć do czynienia. Nie słuchamy pustych głosów. Nie rzucamy pieniędzy do koszyka. Nie straszymy i nie pocieszamy się . Kto wie, być może mógłbym to nazwać odpowiedzialnością rodzicielską, ale pewnie nie każdy się ze mną zgodzi.
Czasami mijamy się z ludźmi wychodzącymi z kościoła. Różnimy się wieloma rzeczami. Po pierwsze nie koniecznie jesteśmy elegancko ubrani. Nie dlatego, że nas nie stać ehehe, ale dlatego że chcemy czuć się swobodnie. Nie opięci – jeśli wiesz, co mam na myśli. Po drugie idziemy w dwóch rożnych kierunkach, a nasze głowy wypełnione są zupełnie różnymi spostrzeżeniami.
Wydaje mi się, że taka zaplanowana godzinka raz w tygodniu jest warta o wiele więcej od… a zresztą sami sobie odpowiedzcie.
Duchowe przeżywanie, jak widać, nie jedną może mieć twarz. Alternatywa zawsze jest.
Udanego tygodnia!
Prosty, ale piękny widok.
Stwierdziliśmy, że zrobimy fotkę, bo na bank zaraz się zderzą. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło 🙂
Tagi: Tygodniówka Siwca