Biała Dama i Kicek robią porządki na suskim zamku.
Biała Dama – mieszkająca od niepamiętnych czasów na suskim zamku, spoglądała na plakat promujący Dni Ziemi Suskiej.
Na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia. Tenorzy i divy, lokalne grajki, których irytujące rzępolenie znała już przecież na pamięć. Co roku to samo. Dama westchnęła żałośnie. Przecież istniało tak wiele zespołów wartych uwagi, które można było tutaj ściągnąć. Ostatnimi czasy zasłuchiwała się w Nightwish, Tristanie oraz Theatre of tragedy. To były zespoły, które posiadły jej serce. Gotycki mrok, tajemnica, monument oraz niebanalna muzyka. Jeszcze raz zerknęła na plakat. Gwiazda wieczoru miał być jakiś… Afro… Afromental? To nie brzmiało najlepiej. Boys bandowe pajacyki jakoś nijak pasowały do jej iście mrocznej posiadłości. Zamek, plac zamkowy oraz park w końcu należał do niej. To ona była prawowitą właścicielką. To właśnie dzięki niej zamek dumnie wznosił się ku niebu. Gdyby nie ona, to jeszcze jakiś czas temu hitlerowcy urządziliby tutaj sobie swoje włości. Najpierw naziści, a teraz ci wątpliwi grajkowie. Dość tego! – warknęła, zauważając tłumy, które kierowały się do darmowej konsumpcji bigosu. To mój dom i nie życzę sobie już więcej żadnych „.wyjców”!
W momencie, kiedy na głównej scenie rozpoczął się występ dwunastu tenorów, Biała Dama zeszła do lochów i skierowała się w stronę drzwi, o których istnieniu wiedziała jedynie ona. Wdarła się do sekretnej komnaty, w której z wyjątkiem wyposzczonego potwora Kicka znajdowało się kilkadziesiąt sztuk kul armatnich.
– Pomożesz mi? – zawołała do stwora.
Kicek spojrzał na swą jedyną przyjaciółkę. Bez względu na to, co chciała, nie mógł jej odmówić, ponieważ była jego jedyną przyjaciółką. Dotrzymywała mu towarzystwa i często opowiadała, że w końcu nadejdą czasy, kiedy wrócą „na górę” i znowu będą jedynymi panami Suchej Beskidzkiej.
– Co mam robić? – wycharczał. Z jego wielgachnych zębów, spłynęła żółto-kleista ciecz.
– Musimy się ich w końcu pozbyć – stwierdziła Biała Dama, wrzucając do worka armatnie kule.
– No dobrze – odparł Kicek – ale chodzi ci o to, abym ich wystraszył, czy…
– Nie tym razem, przyjacielu – weszła mu w słowo. – Możesz się nimi najeść do syta. Musimy sprawić, aby już nigdy tutaj nie wrócili.
Kicek oblizał uniesione wysoko wargi.
– A ty, co zamierzasz?
Biała dama z trudem zarzuciła na plecy worek pełen armatnich kul.
Tuż przy restauracji stoi nieużywana armata – skwitował krótko. – Zamierzam zrobić z niej użytek.
Wypełniony po brzegi plac zamkowy trząsł się w posadach, kiedy po zakończeniu koncertu dwunastu tenorów, na scenie pojawili się umalowane chłopaki z Afromental. Ludzie tańczyli, śmiali się wniebogłosy, śmiecili i wlewali w siebie wysokoprocentowe napoje. Nikt nie zwrócił uwagi na ubraną w białą suknię kobietę, która zbliżyła się do zabytkowej armaty i wycelowała ją w tłum. Jeden z ochroniarzy w końcu wypatrzył niecodzienny widok, ale machnął ręką, myśląc, że to jedna z atrakcji, przygotowana przez Miejski Ośrodek Kultury.
Biała Dama wrzuciła kulę do lufy i odpaliła ląd. W tym samym czasie z lochów wydostał się Kicek. Było o wiele większy od przeciętnego człowieka, dlatego bez problemu omiótł spojrzeniem znajdujący się przed nim tłum i rozcapierzył ogromne szpony. Ludzie zaczęli się cofać, dostrzegając dziwnego stwora. Ktoś wydukał, że to chyba jakiś przebieraniec. Nagle zamkiem wstrząsnął porażający huk. Kula z armaty wylądowała dokładnie na samym środku, niedawno wyremontowanego placu zamkowego. Dziesiątki kończyn i poranionych ciał wzbiło się w powietrze. Kicek ruszył przed siebie z pełnym impetem. Jego potężne paluchy łapały biesiadników, a ostre zębiska pozbawiały ich czaszek. Kolejna kula znalazła się w lufie. Trafiła ona w scenę, która runęła na uciekających we wszystkich kierunkach ludzi. Przerażone kobiety oraz mężczyźni deptali po sobie, nie wiedząc, gdzie szukać schronienia. W powietrzu rozległ się kolejny odgłos miażdżonej czaszki i następny wybuch, który uśmiercił kilkanaście osób. Biała dama nie chciała uszkodzić odremontowanego zamku, dlatego też celowała jedynie w tłum, który z każdą chwilą robił się coraz mniejszy. Z uśmiechem na ustach patrzyła na swojego przyjaciela, który rozprawiał się z ostatnimi uczestnikami Dni Ziemi Suskiej. Kicek teraz chwytał ich za nogi i nadziewał na ostre pręty, ogrodzenia zamkowego. Wkrótce zaległa długo oczekiwana cisza. Biała dama wraz z Kickiem udali się do sekretnej komnaty i tam już w spokoju, przeczekali prace służb ratunkowych, które w tym momencie nadjechały, aby jedynie pozbierać ciała. Zastanawiała się, jaki to nagłówek będzie jutro w porannej gazecie? Przecież nikt nie napisze, że duch i potwór rozgromili imprezę. Znając jednak fantazję lokalnych redaktorów, mogła się nawet i tego spodziewać. Kicek ułożył się w ciemnym kącie pomieszczenia i pogłaskał się po brzuchu. Już dawno nie czuł się aż tak najedzony. Oboje z Białą Damą mieli nadzieję, że na kolejne Dni Ziemi Suskiej, zaproszą już jakiś bardziej interesujących gości…