Ale mi było dobrze… Wpis namber łan!
Wczoraj postawiłem kropkę nad pierwszą powieścią, która nie jest horrorem ani grozą. Być może trudno w to uwierzyć, ale gdybym napisał, w jakim czasie udało mi się ją skończyć, to mało kto by mi uwierzył. Teraz książka musi chwilę odleżeć i odpocząć, abym wiedział, co jeszcze w niej podłubać. Niewątpliwie przed nią jeszcze długa droga. Czy spodoba się wydawcy? To już zobaczymy za jakiś czas. Jest to powieść obyczajowa z elementami dramatu, o roboczym tytule: „Pod dachem nieba”. (171 str.)
To opowieść o bezdomnym pijaku, który postanawia przenocować na jednej z klatek schodowych. Początkowo mieszkańcy patrzą na „nowego lokatora” bardzo sceptycznie, ale po pewnym czasie okazuje się, że wbrew stereotypom, pijak okazuje się im bardzo pomocny…
Praca nad tym tekstem była totalnym eksperymentem.
Przez ostatnie trzy tygodnie niemal zupełnie odłączyłem się od social mediowych zabawek i wbrew pozorom bardzo otworzyło mi to oczy na wiele rzeczy.
Postanowiłem, że bez względu na zobowiązania, projekty i inne duperele – odcinam się od „świata żywych”. Była to jedyna szansa, tak więc realizowałem plan bezwzględnie.
Pisałem od wczesnych godzin porannych aż do późnego popołudnia. Zazwyczaj od 6. do 13-15. Potem wiadomo: dzieciaki, zakupy, wieczorny bieg, a później powrót do pisania (2-4 godzin). Bardzo mi się podobała taka forma pracy. Nie wliczając popękanych naczynek w oczach (wyglądam jak królik !!!).
Niestety realia są dość porażające i czas wrócić do pracy. Kilka lub kilkanaście godzin dziennie spędzić w innym miejscu. Nie ukrywam, że po takim okresie, to dość przygnębiające, ale i tak nie przeszkodziło mi to rozpocząć, pisania nowej powieści. Jeszcze nie wiem, w jakim kierunku ona się potoczy, bo zauważyłem, że pierwotne zamysły „lubią” skręcać podczas tworzenia.
Jeżeli chodzi o czytanie, to ostatnimi czasy starałem się (szczególnie nocą) otworzyć na inne gatunki literackie. Udało mi się przeczytać „Behawiorystę” – Remigiusza Mroza, „Baśnie Barda Beedle’a” oraz „Harry Potter i Przeklęte Dziecko” – Wszystkie te książki bardzo mi się podobały. Tak, tak, „… Przeklęte dziecko” – również! Choć muszę tutaj zaznaczyć, że „Behawiorysta” rządzi!
Teraz niestety zmuszony jestem nastawić się na zmianę rzeczywistości. Podziękowania należą się mojej wyjątkowo cierpliwej i tolerancyjnej żonie oraz kilku osobom, które umożliwiły mi takie działanie.
Jak zdążyliście zauważyć, widzimy się w nowym miejscu. Jest nowa strona i od tej pory, to właśnie tutaj będę informował zainteresowanych o nowych projektach.
Za nieocenioną pomoc w utworzeniu strony dziękuję Krzysztofowi Korsarzowi Bilińskiemu!
Do następnego!
Nie samym horrorem człowiek żyje. Czasem największa groza boję od codzienności, od jej bezsensownej pustki.
To prawda…