Zapowiedziano koniec działalności wyd. Phantom Books.
Znamy się z szefem wydawnictwa Phantom Books i czasami sobie rozmawiamy, więc dzisiejszy wpis na szczęście nie był aż tak wielkim zaskoczeniem, ale kiedy się w końcu pojawił, to i tak bardzo mocno przygnębiła mnie ta wiadomość.
–
Phantom Books było pokłosiem wydawnictwa, w którym kształtowała się moja fascynacja literaturą horroru. Oczywiście mowa o niesamowitym Phantom Press. Kieszonkowe horrory klasy-b. Miłość mojego życia! Dlatego ta strata boli najbardziej. To właśnie tam zostały wydane książki, dzięki którym zaistniałem w horrorowym światku. Można wspomnieć „Pełzającą śmierć”, „Watahę”, „Skorki”, „Muchy” i inne okropieństwa. Phantom Books było wydawnictwem prowadzonym z pasją. Z miłości do samej literatury, a nie do robienia interesów. Sebastian napisał w poście pożegnalnym, że do każdego projektu wkładał maximum serca. To absolutna prawda. Takim prostym przykładem jest sytuacja, w której skończył się nakład wyżej wymienionych książek, a Sebastian bez problemu zgodził się, abym korzystał z „dorobku” wydawnictwa PB i bezinteresownie działał nadal sobie ze swoimi książkami jako autor.
–
Wiem jakie czynniki przyczyniły się do zamknięcia wydawnictwa i w pełni je rozumiem. Chciałbym napisać, że jest mi przykro. Dodam tylko, że żyjemy w coraz trudniejszych czasach. Wszystko powoli ciąży w dół. Tam, gdzie nas spychają. Coraz bardziej i bardziej.
–
Sebastian, dziękuję za wszystko.
Tagi: Tomasz Siwiec, Wydawnictwo Phantom Books